Czy jest na sali tłumacz?
Mój mózg działa tak pokrętnie, że sam bywam nim coraz bardziej rozbawiony.
Mam w sobie znów werwę, więc zamiast cieszyć się, zaczyna mnie to stresować. To przedziwne, ale odblokowałem w sobie jakiś guzik, który zwolnił we mnie energię do uczestniczenia, nagrywania, interesowania się. Znów zaczęło mi się (trochę) chcieć.
I zamiast korzystać z tego, cieszyć się, doceniać, ja… zaczynam się zamartwiać. W głowie pojawia się mnóstwo pytań: a dlaczego, a czym to się skończy, a dokąd mnie to zaprowadzi, a czy to napewno dobre… To serio męczące.
Jestem zmęczony byciem zmęczonym.
Czuję się czasami jak taki chomik biegnący w kółku, który ucieka przed czymś, ale gdyby spojrzał za siebie do zorientowałby się, że tam niczego nie ma poza jego fantazjami.
I znów: na poziomie teoretycznym ja to wszystko wiem, ale wciąż nie znalazłem słownika, który spowodowałby, że mój mózg potrafiłby się dogadać z moimi emocjami. Halo, czy jest na sali tłumacz?