Krępuję się w ich imieniu

Znowu to robiłem. Jutro mam spotkanie z psychiatrą, więc dziś wymyślałem scenariusz spotkania.

Nie wiem czy to wynika bardziej z tego, że jestem w spektrum, wyrażanie emocji nie jest moją mocną stroną i muszę się wcześniej przygotować do tego, co właściwie czuję, czy może z faktu, że jestem już tak przyzwyczajony do obecności kamery, że – chcąc, nie chcąc – wchodzę w jakąś rolę nawet podczas rozmowy tak bardzo intymnej, jak z lekarzem.

W głowie oczywiście pojawiło się sto myśli, a na czele było “a może odwołaj, a na co ci to, daj sobie spokój”. Mierzyłem się z tym, zastanawiałem i w końcu nie odwołałem.

Moim problemem jest to, że mam trudność z przejęciem inicjatywy. I to na wielu płaszczyznach: podczas rozmowy z lekarzem (ja umawiam), podczas rozmowy z podwładnymi i wykonawcami (ja zatrudniam) czy nawet gośćmi we własnym domu. Czuję się przy tym ostatnim jak kosmita goszczący ludzi w swoim kosmicznym domu: niby jestem u siebie, ale wiem, że oni nie są, że to dla nich nienaturalna sytuacja i krępuję się w ich imieniu.

Krępuję się w ich imieniu – wow, coś mi się jednak dzisiaj udało i to piękne zdanie to kolejny dowód na to, że moja taktyka pisania dziennika jako strumienia świadomości sprawdza się. Póki co.

A poza tym jestem głodny. Cały czas chce mi się jeść. Czuję się jak jakiś zwierz, który zbiera sadełko na zimę, tylko że u mnie to odbywa się tym razem na sezon lato 2023, co całkiem mnie bawi, bo od kilku lat przestałem już zwracać uwagę na swój brzuch. Jaka to była ulga!