Małe i puchate

Oto, co wywołuje mój uśmiech.

Mam niecałe 33 lata i mam wrażenie, że jestem już nieco znudzony życiem. Zdarzają się jakieś fajne momenty, premiery muzyczne czy filmowe, wciągające książki czy dramy, które wkręcają, ale… codzienność mnie nudzi. Nie budzę się każdego dnia podekscytowany. Ba, nie budzę się właściwie żadnego dnia podekscytowany.

Czasami chciałbym wstawać jak w reklamie jogurtów, z ułożoną fryzurą, tanecznym krokiem i uśmiechem witać każdy dzień. Z mojej perspektywy to bardzo ciekawa wizja. Być może dlatego, że sam tego nigdy nie doświadczyłem.

Są jednak rzeczy, które sprawiają mi radość. A raczej istoty, nie rzeczy.

Dziś wybraliśmy się na spacer do parku, w którym jest staw. W tym stawie są zwykle kaczki, a ja kocham kaczki. Zupełnie zapomniałem jednak, co wiosna oznacza dla kaczek – a oznacza, że rodzą się młode. Małe, niezgrabne, otoczone niebieskawym puszkiem, nieco wystraszone światem.

Oglądanie tych kaczuch młodszych i starszych, ale też piesków na spacerach, papug, gołębi i wróbli sprawiły, że przyłapałem się na tym, że uśmiech sam pojawił mi się na twarzy. I nie chciał, cholera, z niej zejść.

Obserwowanie tych małych, słodkich, niewinnych, czystych istotek sprawia mi taką satysfakcję i wprawia w tak dobry humor, że naprawdę coraz poważniej podchodzę do wizji, w której w przyszłości chcę opiekować się własnym stadem kaczek.

Oczywiście nie mam o tym zielonego pojęcia i nie wiem z jakimi problemami czy wyrzeczeniami się to wiąże, a zapewne tak jest, ale nie chcę urealniać tej pięknej wizji, która od jakiegoś już czasu kiełkuje w mojej głowie.

Kaczki to życie!