Nic na siłę
Wygadałem się i jakby zeszło ze mnie powietrze.
Godzina rozmowy z psychiatrą, tuż przed którą oczywiście nie chciało mi się wybitnie, ale już w trakcie minuta po minucie uchodziło napięcie. Podziwiam ludzi pracujących tak, to musi być pojebane słuchać co godzinę o innej głowie, która zwykle zdrowa w pełni nie jest. Kosmos, chyba bym tak nie umiał.
Poczułem dziś z siebie dumę, że mam siłę na codzienne mycie zębów. Serio, tąpnęło mnie to jakoś koło południa, bo niewiadomo czemu mój umysł podryfował do mrocznego 2021 roku, gdzie często nie miałem na to sił. Kto przeżył załamanie nerwowe, ta może wiedzieć, o czym mówię.
Za sprawą polskich katolików, którzy w 2023 dowiedzieli się to, o czym świat wie od 30 lat, czyli że Jan Paweł II krył pedofili i zarządzał systemowym tuszowaniem zbrodni, znowu poczułem w sobie chęć wyrażania się nieco bardziej na poważnie, nieco mocniej publicystycznej. Czytam te dziennikarskie pierdoły na Twitterze i często metaforyczny nóż mi się w kieszeni otwiera, jakie to wszystko pozbawione logiki, sensu i jakiegokolwiek szacunku dla odbiorców.
Nie chce mi się tego wytykać wszystkim na bieżąco, bo to jest studnia bez dna i znów musiałbym wchodzić w poważne tony, w których uczestniczyłem na poważnie do pamiętnego 2021. Nie, nie popełnię tego błędu ponownie. Mam poczucie, że mentalnie wyprzedzam epokę, ale w dupie mam bycie Chrystusem narodu, to funkcja moim zdaniem mocno przereklamowana.
Zamiast wisieć na krzyżu i spoglądać z góry na grzeszników wolę zdecydowanie bardziej zrobić kretyńskiego mema, poczytać teorie spiskowe o płaskiej Ziemi czy poobserwować z ukrycia kotki. To nie kwestia ucieczki czy tchórzostwa, raczej odpowiedzialnego zarządzania swoim czasem i siłami. Nie zamierzam już rwać włosów z głowy za społeczeństwo, którym ostatecznym podziękowaniem jest środkowy palec lub wzruszenie ramionami.
A więc śmiejmy się, bo cóż nam poza śmiechem przez łzy zostało.