Patryk Chilewicz. Dziennik

Codzienny strumień świadomości. 👀

Myślę dziś o odpoczywaniu. Ale nie takim fizycznym, o tym psychicznym, które jest dla mnie o wiele większym wyzwaniem. Chciałbym umieć porozumieć się z moją głową i podpisać z nią jakąś umowę na to, że chociaż raz w miesiącu bierze ona wolne, wyłącza się i pozwala mi po prostu płynąć z prądem.

Oj, jak chciałbym czasami po prostu płynąć z prądem, zamiast zastanawiać się przy każdej fali, czy może mnie zatopi, czy nie pomyliłem kierunku.

Spędzając czas z mamą i babcią, pokazując im miejsca w Barcelonie i widząc szczere zachwyty na ich twarzach, przypominam sobie, że jestem w naprawdę niezłym miejscu w życiu. W potopie codziennych myśli, strachów i problemów łatwo o tym zapominam.

Choć z drugiej strony myślę, że ja jestem po prostu ulepiony z gliny, która jest nieco melancholijna, a nieco przepełniona tyloma bólami, że być może po prostu nie jestem zdolny do przeżywania szczęścia trwalszego niż kilkadziesiąt minut raz na kilka dni?

Terapie, samorozwój, farmakoterapia, odstawienie depresantów… Pomaga, uświadamia, ale albo wszyscy w sieci kłamią na temat szczęścia, albo naprawdę jestem z nieco innego materiału zbudowany. Nie wybrakowany, nie gorszy, już tak nie myślę. Po prostu innego.

Trochę zazdroszczę ludziom, którzy mają w sobie tę pewność siebie wypowiadania się w każdym temacie. Serio. Ja, z moim podejściem, że jestem tylko małym pyłkiem w nieskończoności, nie mam tyle odwagi. Odwagi, brawury czy narcyzmu? Nie wiem, ale i tak trochę zazdroszczę!

Rodzina przyleciała, więc dużo chodzenia, zwiedzania i kręcenia się po tych wszystkich miejscówkach, które na co dzień unikam, bo jest tam milion turystów. Błąkanie się – to jest to, co mnie męczy. I tak sobie myślę, że czasami chyba fajnie jest po prostu pobłąkać się po świecie, że nie trzeba zawsze biec w określonym kierunku. To opuszczenie gardy jest czymś, nad czym chcę popracować.

Odkrywanie siebie jest ciekawe i w jakiś sposób wyzwalające, ale łapię się na tym, że chyba w moim przypadku odbywa się z jakimś drobnym opóźnieniem względem innych ludzi. Czuję to, wydaje mi się, że także zauważam. Trochę mnie to chyba zawstydza.

Pani masażystka powiedziała mi dzisiaj po naszym spotkaniu, że mam tak spięte plecy, że nie spotkała się z czymś takim od dawna. W jej oczach widziałem prawdziwą troskę, więc umówiłem się na kolejne masowanie. Współczucie dźwignią marketingu.

Polacy przez wieki smuty wykształcili w sobie zmysł rozczarowania, który sprawia, że nawet gdy nie dzieje się nic specjalnego i ktoś ma po prostu własne, inne od naszego zdanie, są w stanie wyrazić swoje ubolewanie, rozczarowanie i smutek z powodu, że ktoś śmie myśleć inaczej niż ja. “Ja” jest sądem ostatecznym, prokuratorem i katem, wokół którego kręci się prawie każde życie. I tak kręcą się te życia, najczęściej każde wokół własnej osi. I nic z tego nie wynika.

Przyjazd mojej rodziny zbliża się nieubłaganie. Oczywiście wszystko postanowiło się wysypać, więc na ostatnią chwilę jest dopinanie szczegółów. Nerwówka, wkurw, rozczarowanie. Niech wszyscy dadzą mi spokój, niech nikt się nie odzywa, chcę tylko leżeć pod kołderką i udawać, że nie istnieję.

Bolesny powrót do rzeczywistości na sto procent. Mailoza, nagrywanie programów, wieczorem pierwszy półfinał Eurowizji. Nienawidzę szybkiego tempa, tego wiecznego pośpiechu, który dobrze pamiętam z pracy w dużych redakcjach. Ja tego nienawidzę, to mnie męczy i wprowadza we mnie niepokój, ale z drugiej strony doskonale się w tym sprawdzam, wszystko dopinam, robię po kolei z listy, zamykam projekty jeden po drugim.

Czy ja nie mogę lubić tego, w czym jestem dobry?!

Dzień powrotu do Barcelony. Cieszę się, bo ten prawie tydzień to dla mnie naprawdę dużo. Tęsknię za kotkami, za swoim łóżkiem, za rutyną i codziennością. Słaby ze mnie podróżnik, nie umiałbym być miesiącami w wiecznej podróży zmieniając miejsca, krajobrazy i ludzi wkoło.

Na plus: latanie samolotami znów nie wywołuje u mnie lęków, przynajmniej tak było przy okazji tego wyjazdu. Udało mi się nawet przysnąć, co z jednej strony jest sukcesem, ale z drugiej nie wiem do końca o czym był podcast słuchany podczas snu, a drugi raz odpalać przecież nie będę, bo nie mam czasu, takie zaległości.

Enter your email to subscribe to updates.