humanafterall's highlights

I gather in one place quotations from the books I've read.

Wyobraźcie sobie, że moglibyście spojrzeć na świat przez technokratyczne okulary, które pozwalałyby na analizę niepowodzeń. Przy wsparciu wygodnego zaplecza strukturalistycznej pewności wydaje się to całkiem proste. Można by zacząć taką analizę, wskazując mechanizm i źródłową przyczynę klęski po to, by następnie wprowadzić działanie korygujące. Z upływem czasu możliwe byłoby zatem zwiększenie „współczynnika sukcesu”. O sukcesie myślimy zawsze jako o czymś dobrym, gdyż został on powiązany z pojęciem dobrobytu. Jak ujął to MacCabe: „Sukces dominuje, ponieważ jest częścią globalnej oceny dobrego życia w kategoriach finansowych”. Dlatego też klęska stała się nie do pomyślenia, jest semantycznym potwierdzeniem ubóstwa. Jeśli spojrzeć na obecną produkcję przestrzeni oraz na świat sztuki, można z zadowoleniem zauważyć, że kreatywna produkcja i niepowodzenie tworzą nierozłączną parę.

(. . .)

W myśleniu o klęsce i konflikcie z punktu widzenia procesu najbardziej bezpłodną sytuacją, jaka może się wydarzyć, jest pozwolenie, aby lęk przed niepowodzeniem doprowadził do zaniechania działań. To akt twórczy pozwala nam rewidować, kombinować, przemyśliwać i zmieniać. W ramach odnajdywania siebie na nowo otwiera on również przestrzeń dla niepewności, która często wytwarza wiedzę i treść przez zaskoczenie. Jeśli czyimś priorytetem jest uniknięcie klęski za wszelką cenę, potencjał niespodzianki nigdy nie zostaje wykorzystany. To dlatego wyniki pewnych badań i poszukiwań w wielu dziedzinach i dyscyplinach stały się przewidywalne, a rezultat znacznej części praktyk twórczych i artystycznych jest konwencjonalny i przeciętny. Podjęcie ryzyka oznacza niezdolność przewidzenia wyniku poszukiwań. Przez świadome dopuszczenie klęski otwieramy okno dla niespodzianki; jest to moment, w którym konfliktowe zaangażowanie i nielojalna partycypacja tworzą nową wiedzę i polityczną politykę.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

Jedynym sposobem zrozumienia systemu jest zaprojektowanie go.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

Od Chantal Mouffe dowiedzieliśmy się więcej na temat problemów aniżeli proponowanych przez nią rozwiązań, co − ogólnie rzecz biorąc − jest problematyczne. Jak można sobie radzić w krytyczny sposób z warunkami, które nas otaczają lub które się bada, i jednocześnie zamieniać je w konstruktywny dyskurs o charakterze propozycjonalnym?

W kontekście korporacyjnym to, co robi Mouffe, nazwano by „formułowaniem bałaganu”. W tym wypadku bałagan należy rozumieć jako teren objęty badaniami, obszar problematyczny, terytorium działania. Bałagan formułuje się w celu przekonania samego siebie lub innych, że konieczna jest jakaś zmiana. Taka metoda czy narzędzie tworzy − by użyć kategorii Mouffe − wspólną przestrzeń, gdzie panuje zgoda na niezgodę. Dla konsultanta oznacza to przygotowywanie gruntu, odzwierciedlenie realiów, z którymi należy sobie poradzić, aby móc wypracować alternatywne rozwiązania. Dla Mouffe jest to stymulowanie okoliczności, w ramach których panuje konsensus co do istnienia bilateralnego konfliktu, co ostatecznie musi zostać rozwiązane w produktywny sposób.

Żeby opisać ten bałagan czy też pole konfliktu, trzeba obserwować i zrozumieć przesłanki systemu, poznać jego historię i zasady działania. W odniesieniu do dowodów historycznych staje się to ważne właśnie wtedy, gdy myśli się o klęskach, a nie sukcesach, o problemach, a nie rozwiązaniach. Uczenie się historii poprzez analizę popełnionych błędów może być wysoce produktywne.

W Japonii dyrektorzy generalni po przejściu na emeryturę zasiadają w radzie ekspertów i działają jako łącznicy pomiędzy przeszłością i przyszłością firm, tłumacząc stare problemy nowemu pokoleniu pracowników. W podobny sposób gdy Karol Marks rozpościera bałagan przed oczyma czytelnika Kapitału, jest przy tym o wiele bardziej zainteresowany samymi problemami niż dostarczeniem rozwiązań. Zasadniczym celem Kapitału nie jest stworzenie scenariusza zmiany, ale wywołanie potrzeby zmiany poprzez sformułowanie bałaganu.

Jamshid Gharajedaghi ilustruje naturę obecnego „bałaganu”, odwołując się do kategorii interaktywnego systemu problemów, dynamik, wymiarów i zasad, które współdefiniują dowolne systemy społeczne. W tym wypadku bałagan działa jako narzędzie do projektowania przyszłych struktur, propozycji.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

Jak stwierdził niedawno na łamach „Artforum” Liam Gillick, rok 1968 ucieleśnia fakt uznania odmienności wyraźniej niż jakakolwiek inna data. Jedna z najbardziej zasadniczych tez roku 1968 – mówiąca, że możliwe jest życie na różne sposoby − odniosła sukces na wielu polach (wyzwolenie seksualne, prawa obywatelskie, reorganizacja życia akademickiego, ruchy: ekologiczny, pacyfistyczny, feministyczny i społeczny, samoświadomość itd.), jednak nie udało się jej zdestabilizować podstawowych elementów strukturalnych społeczeństwa opartego na konsensusie. Co więcej, współczesny kapitalizm wydaje się absorbować najlżejszą formę protestu, handlować nią, a następnie ją rozbrajać, jeszcze zanim zdoła ona wywołać jakąkolwiek zmianę. W momencie gdy masowe media i rynek zaczynają wchłaniać odmienność, fundamenty tej odmienności już zostają podważone.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

MM: Czy mogłabyś omówić związek między eksportem i niszczeniem lokalnych przemysłów?

ChM: Myślę, że przykładem ekstremalnej destrukcji i desperacji są kraje subsaharyjskie. To, co dzieje się w Afryce, jest rezultatem procesu taniego eksportu z Europy i Stanów Zjednoczonych, który całkowicie zniszczył lokalny przemysł. Większość ludzi nie ma w ogóle możliwości zarobienia na siebie i utrzymania się przy życiu tylko z pracy w kraju. Jest to oczywiście przyczyną ich emigracji. Wszyscy ci zdesperowani ludzie starają się dotrzeć do Europy łodziami i narażają swoje jest, aby Europa sobie to uświadomiła: jesteśmy odpowiedzialni za tę sytuację. To polityka i subsydia Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych doprowadziły do warunków, w których młodzi ludzie walczą o przetrwanie i są zmuszeni emigrować. Musimy zrozumieć, że tak dalej być nie może. Jest to oczywiście bardzo trudne, bo oznacza to, że będziemy musieli się przyznać do naszych pomyłek i wykazać gotowość zmiany naszych polityk. Niestety lewica nie ma wizji ani odwagi powiedzieć ludziom, że aby rzeczywiście poradzić sobie z sytuacją, trzeba będzie zmiany sposobu życia ludzi Zachodu. Musimy uświadomić sobie, że nasz dobrobyt jest utrzymywany w oparciu o nieszczęście w innych częściach świata. Jest to sytuacja nie do zaakceptowania; zarówno szokująca, jak i − naturalnie − nie do utrzymania w dłuższej perspektywie czasowej. Coś naprawdę musi się zmienić. Ludzie Zachodu są przyzwyczajeni do tego, że rzeczy tanieją. Chcemy płacić za żywność coraz mniej i mniej, a w gruncie rzeczy nie tylko za żywność, ale w zasadzie za wszystko. Chcemy płacić coraz mniej za ubrania. Chcemy wszystkiego za najniższą możliwą cenę. Oczywiście nie zdajemy sobie sprawy albo, co ważniejsze, nie przyswajamy błędnego koła tej obsesji „taniości”: niszczy się lokalne przemysły, ludzie są zmuszani do przemieszczania się, dramatycznie wzrasta bezrobocie. To wszystko jest powodem powstania bardzo niebezpiecznego błędnego koła, i to lewica musi wyjaśnić ludziom, że tak dłużej być nie może.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

ChM: Wracając do partycypacji: istnieje inny sposób myślenia na ten temat i być może wyjaśnienia, dlaczego stała się ona tak modnym hasłem. Wraz z rozwojem nowych form produkcji termin ten stał się bardzo popularny. W naszej pierwszej rozmowie odwoływałam się do tego, że elity biznesowe w Davos interpretacji owego przejścia − to również może nam dać inne spojrzenie na kwestię partycypacji. Uważam, że można używać różnych teorii, ale sama chciałabym uwypuklić dwa podejścia. Jednym z nich jest włoski komunizm robotniczy (operaismo) w takiej postaci, w jakiej możemy go znaleźć u Hardta i Negriego, ale także u innych myślicieli, jak Paolo Virno. Według nich walka robotników w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku zmusiła kapitalizm do reorganizacji produkcji, ponieważ nieoczekiwanie pojawił się ruch dezercji z fabryk. Teoretycy komunizmu robotniczego zastanawiają się nad tym, co się wydarzyło we Włoszech w tamtych latach. Młodzi robotnicy nie chcieli dłużej pracować w fabrykach, więc kapitaliści zostali zmuszeni do wynalezienia nowego sposobu organizacji pracy, który miał się opierać na współdziałaniu, miał być bardziej elastyczny i stawiać akcent na uczestnictwo. Wśród przedstawicieli operaismo można się jednak spotkać z różnymi opiniami na temat politycznego potencjału tej transformacji. Hardt i Negri, jak zawsze, widzą go optymistycznie: dostrzegają w nim rozwijającą się w ramach kapitalizmu formę komunizmu, która wiąże się z powstaniem czegoś, co nazywają oni „niematerialną pracą”.

MM: Nie wydaje ci się, że jest to do pewnego stopnia naiwne albo przynajmniej problematyczne?

ChM: Nie ja jedna tak myślę. Na przykład przywoływany przeze mnie Virno jest jeszcze bardziej sceptyczny w odniesieniu do konsekwencji postfordyzmu. Postrzega go jako rodzaj „komunizmu kapitału” i uznaje za nową formę zespołowej produkcji, która oznacza autoeksploatację robotników, zamianę robotników w sprawców ich własnego wyzysku. Jest jednak jeszcze inny sposób przedstawiania tego przejścia od fordyzmu do postfordyzmu. Można go odnaleźć w książce Luca Boltanskiego i Eve Chiapello The New Spirit of Capitalism, w której autorzy ujawniają, w jaki sposób kapitaliści poradzili sobie z przyswojeniem żądań autonomii formułowanych przez ruchy lat sześćdziesiątych i przekształceniem ich poprzez rozwój postfordowskiej, sieciowej gospodarki w nową formę kontroli. Boltanski i Chiapello pokazują, w jaki sposób to, co nazywają krytyką artystyczną w odniesieniu do strategii kontrkulturowych (poszukiwanie autentyczności, ideał zarządzania sobą, antyhierarchiczność), zostało wykorzystane do wypromowania nowego sposobu kapitalistycznej regulacji i zastąpienia nim dyscyplinarnej ramy okresu fordowskiego. W ich ujęciu interesująca jest próba pokazania, jak ważna była ponowna artykulacja istniejących dyskursów i praktyk w momencie przejścia od fordyzmu do postfordyzmu. Taka interpretacja pozwala nam na przedstawienie tego przejścia w kategoriach hegemonicznej interwencji. W istocie Boltanski i Chiapello, choć nie używają takiego słownictwa, w swoich analizach przedstawiają przykład tego, co Gramsci nazywa „hegemonią poprzez neutralizację” bądź „pasywną rewolucją”.

MM: Chodzi o jego propozycję powolnego marszu przez instytucje.

ChM: Nie, bierna rewolucja nie jest wolnym marszem przez instytucje. Opiera się ona na neutralizowaniu żądań, które mogłyby się okazać wywrotowe dla hegemonicznego porządku, poprzez zaspokajanie ich w sposób podkopujący ich subwersywny potencjał. W języku francuskim określa się to słowem détournement. Odnosi się ono do strategii przejmowania terminu po to, aby nadać mu nowe znaczenie i nowe przesłanie, przeciwne poprzedniemu. Myślę, że jest to bardzo interesujące podejście, które współbrzmi z moją koncepcją hegemonicznej walki. Pozwala nam ono spojrzeć na transformację jako na hegemoniczny ruch kapitału, mający na celu zneutralizowanie żądań, które kwestionują dominację tegoż kapitału, i przywrócenie jego hegemonii. Jego celem jest wytworzenie w ludziach przekonania, że ich postulaty zostały zaspokojone, ale w rzeczywistości to zaspokojenie sprawia, że stają się oni zależni od kapitału.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

MM: Każda forma partycypacji jest już jakąś formą konfliktu. Aby uczestniczyć w jakimkolwiek środowisku lub sytuacji, trzeba zrozumieć siły konfliktu, które na nie oddziałują. Jak odejść od romantycznego rozumienia partycypacji na rzecz proaktywnych, konfliktowych modeli zaangażowania? Co masz na myśli, mówiąc o mikropolitycznych środowiskach, i gdzie takie środowiska występują?

ChM: Jeśli chodzi o przestrzeń, to nie wydaje mi się, żeby była większa różnica pomiędzy tym, co nazywasz mikropolitycznym, makropolitycznym czy geopolitycznym, ponieważ moim zdaniem ten wymiar polityczności może się przejawiać na wszystkich poziomach. Istotne jest, aby nie wierzyć, że istnieją poziomy, które są ważniejsze od innych. Poniekąd jest to powrót do tego, co powiedziałam o Negrim i Hardcie. Kiedy zaczęliśmy organizować Europejskie Forum Społeczne, oni sprzeciwiali się tej idei i mówili, że walka powinna się toczyć na poziomie globalnym. Według nich organizacja Europejskiego Forum Społecznego nie ma sensu, ponieważ automatycznie stawia Europę na uprzywilejowanej pozycji. Uważam jednak, że jest bardzo ważne, abyśmy mieli fora społeczne na różnych poziomach: miast, regionów, narodów. Wszystkie te poziomy i skale mają znaczenie. Agonistyczna walka powinna się toczyć na wielu poziomach, bez preferencji dla geopolityki czy mikropolityki, gdyż trzeba sobie uzmysłowić, że wymiar polityczny jest czymś, czego nie da się zlokalizować w jakiejś uprzywilejowanej przestrzeni. To jest wymiar, który może się przejawiać we wszystkich rodzajach relacji, niezależnie od tego, jak szczegółowe by one były. Podkreśla to wielu współczesnych geografów: przestrzeń jest zawsze pokryta rysami, żłobieniami – by użyć wyrażenia krytykowanego przez Deleuze’a i Guattariego. To, o czym oni myśleli, było gładką, homogeniczną przestrzenią, natomiast Doreen Massey dowodzi, że każda forma przestrzeni jest zawsze jakąś konfiguracją relacji władzy. Zatem coś, co nazwałabym hegemonicznymi czy też politycznymi zmaganiami, musi się odbywać na wszystkich płaszczyznach. Jest wiele poziomów, na których należy dopiero rozpocząć agonistyczną walkę. Dlatego myślę, że istnieje potencjał dla ich polityzacji i że ważne jest zaangażowanie na wszystkich poziomach, a nie stwierdzenie: „No tak, globalna walka jest najważniejsza”. Nie o to chodzi. Naprawdę musimy spróbować przekształcić i wyartykułować stosunki władzy na wszystkich poziomach.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

ChM = Chantal Mouffe MM = Markus Miessen

ChM: Myślę, że ważne jest ujęcie zadania demokracji w formie agonistycznej jako projektowania instytucji tworzących przestrzeń dla konfliktów, które niechybnie się pojawią. Innymi słowy, należy spowodować, aby był to konflikt między adwersarzami, a nie wrogami. Jeśli forma agonistyczna jest niedostępna, wówczas jest bardzo prawdopodobne, że w razie pojawienia się konflikt przybierze on formę antagonistyczną.

MM: Co rozumiesz w tym kontekście przez „instytucję”?

ChM: Używam tego terminu w bardzo szerokim sensie: instytucję rozumiem jako zbiór praktyk, gier językowych, dyskursów. Ale również tradycyjne instytucje, jak partie, a także inne wspólnoty polityczne – formy uczestnictwa wielu ludzi na różnych poziomach, począwszy od lokalnego.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

Kolaboracja często przyciąga jednostki, które angażują się w projekty z innych powodów niż wymiana pieniężna czy akumulacja kapitału kulturowego. Można ją również opisać jako produktywny proces uczenia się. W książce In Search of New Public Domain Maarten Hajer i Arnold Reijndorp opisują coś, co nazywają prawdziwą domeną publiczną. Jest to dla nich doświadczenie gry pomiędzy tarciem i wolnością, ponieważ często wchodzimy ze sobą w tymczasowe interakcje i wkraczamy do ciasnych domen innych ludzi. Ich wywód pokazuje, że jeżeli zaproponuje się warunki pozwalające ludziom tworzyć coś, w co wierzą, mają szansę zaistnieć takie relacje i formy produktywności, które popchną sprawy dalej, niż pozwalałyby na to konwencjonalne dyscyplinarne i interdyscyplinarne praktyki.

(. . .)

Idea wykorzystania konfliktu w funkcji generatora krytycznej i produktywnej kolaboracji została po raz pierwszy zastosowana w teorii konfliktów. Istnieją wysoce sformalizowane polityczne, ponadnarodowe i pozarządowe struktury, w których używa się konfliktu jako strategicznego narzędzia w celu ujawnienia rzeczywistości i sprowokowania kryzysu, co z kolei umożliwia szybsze nadejście zmiany. Organizacja Narodów Zjednoczonych wypracowała szereg konfliktowych strategii, w których mikrokonflikty nakłada się na istniejące sporne sytuacje, aby umożliwić rozwiązanie problemu źródłowego. Taka koncepcja wprowadzania dodatkowych konfliktów wiąże się z czymś, co oficjalnie określa się mianem „teorii transformacji konfliktu” – silny wpływ wywarł na nią Johan Galtung.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.

Każda forma partycypacji jest formą konfliktu. Aby móc uczestniczyć w jakimkolwiek środowisku lub sytuacji, trzeba zrozumieć siły konfliktu, które działają na tym obszarze. W takim kontekście pilne i konieczne wydaje się propagowanie rozumienia „konfliktowej partycypacji” − działającej jak niechciany, drażniący czynnik, będącej wymuszonym wejściem w dziedziny wiedzy, które z pewnością mogłyby zyskać w zetknięciu z myśleniem przestrzennym.

W polityce partycypacji, jak zauważył Florian Schneider, kluczowe jest rozróżnienie pomiędzy kooperacją i kolaboracją. Teoretyczka polityki, Chantal Mouffe, wyróżnia dwie odmiany społecznego wyrażania antagonizmu: przyjaciel−wróg, ale relacją pomiędzy „adwersarzami”, jak określa ich Mouffe. Koncepcja ta jest oparta na założeniu, że adwersarze są „przyjacielskimi wrogami”, mają ze sobą coś wspólnego i łączy ich jedna przestrzeń symboliczna. Ważny jest tkwiący w niej potencjał do odczarowania niewinności partycypacji, do wskazywania realiów odpowiedzialności oraz ujawnienia „przemocy partycypacji”. W tak zarysowanym kontekście pomaga myślenie o konfliktowej partycypacji jako produktywnej formie praktyki interwencyjnej.

Konflikt odnosi się do sytuacji antagonizmu lub stanu opozycji pomiędzy przynajmniej dwiema grupami ludzi. Może to być również zderzenie interesów, celów, zamierzeń. Kiedy patrzymy na konflikt jako coś przeciwstawnego niewinnym formom partycypacji, nie powinniśmy go pojmować jako formy protestu czy przekornej prowokacji, ale raczej jako mikropolityczną praktykę, za pośrednictwem której uczestnik staje się aktywnym działaczem usiłującym zostać jednym z czynników w polu siłowym, z którym przyszło mu się zetknąć. W ten oto sposób partycypacja staje się formą krytycznego zaangażowania. Kiedy partycypacja przeradza się w konflikt, ten staje się przestrzenią. Mikropolityczne działanie może być równie skuteczne jak stosowanie tradycyjnych form znanych z polityki uprawianej przez państwo.

Miessen, M. (2013). Koszmar partycypacji. Fundacja Bęc Zmiana.