Najpierw parę słów o tym, co łączy dziennikarza i gościa/gości.

Jednemu i drugiemu/drugim chodzi o widownię. Chcieliby, aby jak najwięcej osób oglądało dany program. Mówi się, że „media produkują oglądalność”, to znaczy ich celem jest przyciąganie jak największej widowni, którą potem można „sprzedać” reklamodawcom. A więc gość w studiu jest w pewnym sensie współproducentem oglądalności. Jemu też zależy na widowni, powinien się więc starać wspólnie z dziennikarzem stworzyć jak najbardziej atrakcyjne widowisko. Jeśli gości jest dwóch, sytuacja wygląda tak samo. W pewnym sensie konflikt jest w ich interesie. Spór wygląda bardziej efektownie niż ugrzeczniona wymiana poglądów. Rozmówca o odmiennych poglądach jest poniekąd partnerem. Dziennikarz będzie prowokował dyskutantów do wchodzenia w spór, a oni na ogół będą chętnie korzystali z okazji, by się ze sobą kłócić. Nieco wyższa temperatura rozmowy służy zwykle obu dyskutantom, bo przyciąga widzów. Naturalnie, kiedy emocji w dyskusji jest zbyt wiele i zamienia się ona w pyskówkę, widzowie mogą uciec na inny kanał. Ale też niewykluczone, że właśnie taki przebieg rozmowy może zatrzymać ich przed odbiornikami.

(. . .)

Ideałem byłoby, gdyby rozmówca nie tylko szczerze odpowiedział na wszystkie pytania, ale z rozpędu powiedział coś, czego nie planował czy nie chciał powiedzieć. Czego, co więcej, nie powiedział, gdy był pytany przez innych dziennikarzy. Taka wypowiedź będzie potem cytowana przez inne media i zareklamuje zarówno osobę dziennikarza, jak i jego program („polityk X w rozmowie z dziennikarzem Y w programie Z powiedział, że...”).

Kochan, M. (2012). Pojedynek na słowa: Techniki erystyczne w publicznych sporach. Wydawnictwo Znak.