Niekiedy można odnieść wrażenie, że wypowiedź jakiegoś dyskutanta nie jest dla nas całkiem zrozumiała albo nawet jest całkiem niezrozumiała. Ponieważ jednak towarzyszy jej pewny, kategoryczny ton głosu, a ponadto co jakiś czas pojawiają się w niej trudne słowa świadczące o erudycji, odbiorcy są często skłonni uznać, że to było na pewno coś mądrego, tylko oni nie potrafili tego zrozumieć. Czasem jest to zwyczajny bełkot, wypowiedź po prostu pozbawiona sensu, a czasem celowy zabieg, technika, którą Schopenhauer nazywał „potokiem bezsensownych słów” .

Odbiorca, który słyszy podobny wywód, próbuje się w nim doszukać jakiegoś przesłania. Nie może uwierzyć, że aż tyle słów padło zupełnie bez sensu. Wyłapuje pojedyncze zdania, wątki, słowa i interpretuje je po swojemu. Ponieważ jednak wypowiedź nie zawiera tak naprawdę żadnej sensownej myśli, po pewnym czasie odbiorca podporządkowuje się i słucha. Rozmówca natomiast czuje się ogłuszony i jeśli na koniec takiego wywodu padnie pytanie (na przykład „i co pan na to?”), przez chwilę nie wie, co ma odpowiedzieć. Kamera pokazuje wówczas twarz osoby zafrasowanej, zbitej z tropu – dla widza jest to sygnał, że drugi z rozmówców jest mniej kompetentny, tym samym więc przyznaje rację temu pierwszemu.

(. . .)

Produkcja „potoku bezsensownych słów” polega najczęściej na „samplowaniu”, to jest tworzeniu zdań z podręcznego zbioru trudnych słów, typu „transformacja”, „restrukturyzacja”, „deregulacja”, „procedury”, „procesy”, czy gotowych zbitek słownych typu „modernizacja będąca skutkiem procesów transformacyjnych” – do których dodaje się trochę słów konkretnych, łatwo przyswajalnych, takich jak „rynek”, „handel”, „budownictwo”, a całość jest spajana konstrukcjami w rodzaju „jak łatwo zauważyć”, „co istotnie wpływa”, „decydujące więc będzie” itp.

(. . .)

„Potok bezsensownych słów” jest techniką szczególnie szkodliwą. Jej negatywny wpływ na przebieg rozmowy to nie tylko zaburzenie konkretnej wymiany zdań i uniemożliwianie zrozumienia, na czym polega różnica poglądów. Jest też skutek długofalowy: zniechęca się odbiorców do słuchania i podkopuje w nich wiarę w to, że publiczne ścieranie się opinii może być czymkolwiek więcej niż pustym rytuałem.

Kochan, M. (2012). Pojedynek na słowa: Techniki erystyczne w publicznych sporach. Wydawnictwo Znak.